sobota, 29 marca 2014

Tak zwana normalność.

- Otwieraj, pindo! Ile jeszcze będziesz tam siedzieć?!
Odblokowałam zamek, długo nie musiałam czekać żeby wkurzony Axel wparował do środka.
- Naucz się obsługiwać budzik, to nie będziesz mieć problemu z kolejką - wybełkotałam myjąc zęby.
- Less, już nawet nic nie mów.
Axel zrzucił wczorajszą koszulkę, w której zapewne spał. Jak Cassie może z nim wytrzymywać. Ona jest normalna, ułożona i normalna, a ten tu mężczyzna, to dziecko, do tego z powiększającym się brzuszkiem. Axel jako blondyn o opalonej cerze i niebieskich oczach w gruncie rzeczy jest przystojny. Ba! Jest najprzystojniejszym osiłkiem w liceum imienia Mikołaja Kopernika. Gdy tylko przekroczyłam próg tej oto szkoły, rzucił się na mnie wianuszek jego fanek, wieszających mi się na szyję wykrzykując jaki to on nie jest wspaniały i przystojny. To nie jest ważne, że ani jednej z tych dziewczyn nie znałam.
- Jak nadal będziesz wpierdzielał tyle fast food'ów po treningach twoja oponka będzie jeszcze większa, a wtedy Cas cię w końcu rzuci, co w końcu bym zrozumiała - chwyciłam go za ledwie widoczną fałdkę tłuszczu.
- Nie brzuch, a co innego ma się jej podobać - uśmiechnął się obleśnie.
A nie mówiłam, że to dzieciak?
- Jesteś obrzydliwy - wykonałam gest sugerujący wymioty... I to solidne.
- A z ciebie co taka cnotka? - Zdziwił się. - Josh już cię nie zaspokaja?
- Palant! - Oburzyłam się. - Po pierwsze nazywa się Leo i przypominam ci o tym za każdym razem jak o nim wspominasz - jesteś niedorozwinięty? Jednak jakaś tam różnica między tymi imionami jest. Po drugie nie jestem z nim, a po trzecie jestem dziewicą!
- Dziewicą, mówisz? - Uśmiechnął się.
- Masz coś do tego? - Oparłam dłonie na biodrach.
- Oprócz tego, że za twoją cnotę zbiję niezły hajsik to nic - porządnie przyglądał się dolnej partii mojego ciała. - Tak, na pewno. Szczególnie z tymi nóżkami, sarenko. - Uśmiechnął się. - Zaufaj mi, znam się.
- Powaliło cię do końca? - Szeroko otworzyłam oczy. - Zboczeniec, pieprzony.
- Żartowałem mała - poczochrał mi włosy, które dopiero co zawiązałam na czubku głowy.
- Wal się.
Schodząc po schodach usiłowałam doprowadzić swoje włosy do zadowalającego efektu. Zamknęłam oczy wyobrażając sobie, że jestem jedynaczką. Otworzyłam zadowolona oczy, byłoby tak dobrze. Jestem marzycielką, pani romantyczka jak się we mnie odezwie to biada moim przyjaciołom. Zoey zawsze się wtedy wścieka i zakłada słuchawki puszczając na full skrillex'a.
- Leslie!
- Hmm?
- Pytałam czy szanowna pani życzy sobie śniadania - odpowiedziała zirytowana mama.
Tego ranka założyła na siebie zwykłe legginsy, podkreślające jej piękne, długie nogi, które zresztą po niej odziedziczyłam oraz rozciągnięty, szary sweter. Mimo, że niedawno skończyła już czterdzieści jeden lat, figurę, ciało, cerę i włosy miała dwudziestolatki. Jest piękna. Axel odziedziczył po niej słomiane włosy, a ja odrobinę zadarty nosek i oczywiście zamiłowanie do malowania, rysowania i wszystkiego co tyczy się kartki i czegoś co daje koloryt, to nieważne czy jest to szminka, ołówek czy flamaster. Wszystko się nada, mama także tak uważa.
- Nie, spieszę się na trening. Potem coś zjem - ucałowałam ją w policzek.
- Panienka znowu się spieszy? - Zapytał tata, który właśnie wszedł do kuchni.
- To jest nie do pomyślenia by robić tak wcześnie treningi! Dziewczyny powinny biegać same dla siebie, a na trening chodzić by wzmocnić swoje ciało i umysł po lekcjach.
Przewróciłam teatralnie oczami.
- Mamo, codziennie to powtarzasz.
- I będę to powtarzać aż ta cała Rose nie przestanie was katować.
- A zresztą wychodzenie bez śniadania - bez jakiegokolwiek posiłku, narażasz się na poważne zagrożenie dla swojego organizmu - przestrzegł psychiatra, nie tata.
- Nie gadaj na nią ze względu na to że była pierwszą dziewczyną taty - uśmiechnęłam się. - A ty mi nie truj panie doktorze.
- Idź stąd, póki możesz - ostrzegła mama podnosząc wskazujący palec.
- Dobra, dobra - podniosłam ręce w obronnym geście. - Axel! Kretynie! Idziesz ze mną?!
- Leslie wyrażaj się, kochanie - poprosił podręcznikowo tata.
- Nie mów na mnie kochanie, okey?
- Jak sobie chcesz, kochanie - uśmiechnął się znad filiżanki kawy.
- Idę już, przestań jojczyć!
- Axel masz mokrą głowę! - Wrzasnęła zdesperowana mama. - Będziesz chory, a to twój ostatni rok, nie możesz sobie pozwolić na chorobowe.
- Ja mam mokre włosy, Less mokre gatki - nic nam nie będzie - uderzyłam go mocno w ramię. - Sorry.
Mama pokręciła zażenowana głową.
- Miłego dnia - krzyknęłam z przedpokoju.
Trzasnęliśmy za sobą drzwiami.
- Mała, daj mi kasę. Kupię po drodze kawę dla Cass.
- Najwidoczniej nie kupisz - wzruszyłam ramionami. - Dobra, odbijam w drugą stronę.
- A trening? - Zmarszczył brwi.
- Nie chodzę na treningi od miesiąca - uśmiechnęłam się.
- Idź ty - machnął rękę. - Gdzie ty w ogóle idziesz?
- Umówiłam się z Zo w kawiarni.
- Idę z tobą. Nie chce mi się samemu leźć do szkoły.
- Idź po Cassie, a moje towarzystwo zostaw w spokoju - naburmuszyłam się.
- Dzisiaj pokazuje szkołę jakiemuś kuzynowi, podobno bawiliśmy się z nim jak byliśmy mali. Kompletnie gościa nie pamiętam. Nolan. Pamiętasz kogoś takiego?
Pewnie, że pamiętam, ośmiolatek o czekoladowych włosach i niebieskich niczym akwamaryny oczach. Z tego co pamiętam był chyba o rok starszy ode mnie i moim najlepszym kolegą z piaskownicy, w końcu jednak przestał tam przychodzić - w momencie moich siódmych urodzin wyjechał i już nie wrócił. Nie wiedziałam jednak, że to kuzyn Cassie.
- Coś kojarzę - wzruszyłam ramionami.
Przekroczyliśmy próg kawiarni "Choco loco" i od razu uderzył nas zapach gorącej czekolady i latte.
Zo siedziała wraz z Leo przy stoliku oczekując mojego przyjścia.
- Co pan idealny tu robi? - Zdziwiła się Zoey.
- Napatoczył się po drodze.
Nonszalancja Zo była udawana jak heteroseksualność Leona. Moja najlepsza przyjaciółka kochała się w moim bracie od niepamiętnych czasów, tak jak ja kiedyś w Nolanie, kuzynie Cass. Wiedziałam, że w środku szaleje ze szczęścia iż nigdy nie porusza tematu Axela wiedząc jak pozytywne wzmianki o moim bracie na mnie działają.
Ucałowałam w policzek Leona i w usta Zoey nie zwracając uwagi na odgłosy wydawane przez mojego "starszego" brata.
- Zwykła czarna, no nie?
- Jak ty mnie znasz - Axel rozłożył się na fotelu.
Jak to we wszystkich filmach, przy drzwiach wisiał dzwoneczek, wydający irytujące dźwięki przy wejściu każdej kolejnej osoby. Lubiliśmy tę kawiarnię, bo była na uboczu, w małej uliczce. Mało kto wiedział o jej istnieniu. Kiedyś tu przychodziłam z mamą i Axelem na czekoladę i lody.
Z dwoma kawami skierowałam się do stolika przyjaciół, gdy dzwoneczek zaczął niepokojąco dzwonić. Spojrzałam na drzwi, które właśnie skończyły się domykać.
- Nolan - wyszeptałam zdziwiona upuszczając filiżanki na podłogę.

4 komentarze:

  1. Kocham główną bohaterkę. Ją i całą jej rodzinkę. Tatuś - psychiatra <3333 Axel to taki pozytywny dupek. Nie wiem, czemu - lubię go! A ich przekomarzanki są doprawdy przezabawne :) Czekolada, lody, latte? Jestem przez Ciebie głodna!!!
    I bardzo ciekawi mnie rola Nolana w opowiadaniu ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko, świetne to jest. Taka nie naciągana, rozluźniona rodzinka i świetny wątek. Czekam na następny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Już uwielbiam to rodzeństwo :D Takie sprzeczki są bardzo zabawne. Jestem ciekawa, co z Nolanem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rodzenskto kochajace sie baaaardzo ^^ fajnie ich przedstawilas, ze maja takie kontakty ze soba c;
    Nie moge sie doczekac jak sie potoczy z tym Nolanem!

    OdpowiedzUsuń