- Znamy się? - Chłopak zmarszczył brwi okazując się jeszcze bardziej przystojnym.
Mimo tego co właśnie chciałam powiedzieć pokręciłam przecząco głową. Czułam jak dobre samopoczucie zostaje stłumione przez żal do niebieskookiego, lekko się uśmiechnęłam. On mnie nie pamięta. Znamy się od zawsze, a Nolan pojawia się i nie poznaje mnie. Byliśmy takim małżeństwem piaskownicy, a teraz wszystko pękło jak bańka mydlana - rozwód.
Rozumiem, że się zmieniłam, moje niegdyś ognisto rude włosy ściemniały praktycznie w całości do kasztanowego brązu, a pączek z kurzymi nóżkami zmienił się w smukłą, długonogą dziewczynę. Od brzydkiego kaczątka do łabędzia. Nie uważam się ani za ładną ani za brzydką, jestem po prostu przeciętna. Nolan jednak pozostał dziecinnie uroczy, czekoladowa czupryna nadal lekko opadała na te przepiękne, akwamarynowe oczy. Gdyby nie to, że urósł mogłabym go nazwać Nelą, jak to miałam w zwyczaju za małolata. Oczywiście nie przeoczyłam idealnie zarysowanych mięśni brzucha idealnie podkreślonych przez ten obcisły podkoszulek. Wyprzystojniał.
- Wszystko w porządku? - Chłopak zaczął machać przed moimi oczami.
- Hm? - Oprzytomniałam. - Tak, dlaczego pytasz?
- Bo wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha - dźwięcznie się roześmiał.
- Tak właśnie się stało - mruknęłam wymijając go.
- Co?
- Nic, nic. Miłego dnia - pomachałam mu siadając już na kolanach Axela.
- Kto to? - Zapytał podejrzliwie. - Widocznie jakieś "ciacho". Mam nadzieję, że rzeczywiście nim jest, bo moja czarna kawa jest rozlana.
Spojrzałam w chwilowym milczeniu wpatrując się w brata.
- Axel, to był Nolan, kuzyn Cassie.
- O kurwa! Muszę go zobaczyć! - Już chciał mnie zrzucić z kolan gdy zobaczył mój wzrok. - Co jest mała?
- Nic mu nie mów, że wszyscy się znamy, zaprzeczyłam gdy o to zapytał. Mnie nie pamięta, ciebie pewnie tym bardziej - wzruszyłam ramionami. - Straciłam ochotę na kawę, idę stąd. Widzimy się w szkole - pomachałam przyjaciołom z przesadnym uśmiechem.
- Idziemy z tobą - zaofiarowała się Zo.
- Nie, dzięki. Chcę pobyć sama.
- Jesteś pewna?
- Jak najbardziej - uśmiechnęłam się.
Na odchodne tęsknie spojrzałam w stronę byłego przyjaciela, a Axelowi posłałam mordercze spojrzenie, powinien zrozumieć.
Skierowałam się w stronę rzeki, usiadłam na murku wpatrując się w brudną wodę. Bawiłam się tu z Nolanem gdy nasze mamy były święcie przekonane, że jesteśmy na placu zabaw. Łowiliśmy tu naprawdę drobne rybki. Przy mieliźnie starałam się znaleźć śliczne kamyczki, które mogłabym namalować, ale nigdy nie trafiłam na nic wyjątkowego. Wszystkie były takie same brudne, brzydkie i nijakie żaden z nich nie był inny, wyjątkowy.
Przejechałam dłonią po powierzchni i spoglądałam jak kropla po kropli spływa z mojej dłoni.
Spojrzałam na zegarek, w pół do dziewiątej. Właśnie trwała pierwsza lekcja. Następna jest literatura.
Pierwszy rok równa się poezji, drugi powieściom, trzeci powtórkom.
Zdążę jeszcze odrobinę odpocząć, trochę oczyścić umysł. Położyłam się na wilgotnej jeszcze od porannej rosy trawie. Pod głowę włożyłam sobie szmacianą torbę, którą noszę do szkoły.
Wyobraziłam sobie, że ten poranek wygląda zupełnie inaczej. Nolan mnie rozpoznaje i mocno mnie przytula jak za dawnych lat. Nigdy nie zapomnę jak gonił mnie z długonogim pająkiem w ręku, jednak gdy się popłakałam, zgniótł go piętą i chciał mnie przytulić na zgodę, a ja wtedy kazałam mu umyć ręce. Ile ja bym dała, żeby teraz po prostu przyszedł i mnie objął. Przez te dziesięć lat ani razu o nim nie pomyślałam. Dziecku dużo nie potrzeba do zajęcia uwagi, ale teraz gdy go widziałam powróciły wspomnienia i żal, który powinnam czuć gdy odjechał. Otworzyłam powoli oczy chroniąc je dłonią przed zbyt natrętnymi promieniami słońca. Spojrzałam zaspana na zegarek - ósma pięćdziesiąt osiem.
- Szlag! - Zaklęłam.
Szybko pobiegłam do szkoły, do której teraz miałam jeszcze dalej niż zwykle. Czemu nie mogę wyczarować skrzydeł?
- Przepraszam! - Wpadłam zadyszana do sali pana Schmitt'a. - Przepraszam za spóźnienie. Bardzo przepraszam - wysapałam opierając się dłońmi o kolana.
- W porządku panno Brown - kiwnął głową. - Dopiero zaczynamy. Siadaj na miejsce.
W sali nastała cisza przerywana jedynie moim sapaniem.
- A więc, dzisiaj Austria! Kto wymieni mi austriackich poetów? Morgan, może ty.
- A może nie? - Odparła zrezygnowana dziewczyna.
- Nie dyskutuj.
Dziewczyna przecigle westchnęła.
- Kafka i Kubin! - Wyrwało się Ann.
Ona wiedziała wszystko, przewróciłam oczami.
- Panno Fitz! Bardzo dobrze, ale proszę mi się nie wtrącać! - Burknął nauczyciel.
- Przepraszam - wyszeptała dziewczyna.
- Właśnie miałam podać te nazwiska, ale niestety wyprzedziła mnie Ann - uśmiechnęła się Morgan.
- Nieważne - Schmitt machnął ręką, a w sali rozległ się tubalny śmiech. - Dzisiaj bierzemy na tapetę kogoś zupełnie z innej bajki. Rilke!
- Rilke?
- Tak właśnie - nauczyciel zatarł dłońmi. - Otwieramy książki na stronie.. - przekartkował malutki podręcznik. - Dwusetna strona mili państwo!
Posłusznie uchyliłam książkę, strona dwusetna - portret mężczyzny. Mimo, że nazywał się Maria nadal był mężczyzną.
- Pedał - pisnął Branch z końca sali.
- Panie Rit, nie obrażaj pan dumy poezji, bo ktoś obrazi dumę sportu i będę to ja - spojrzał na niego znad okularów.
- "Każda miłość wymaga zbyt wielkich trudów, to ciężar ponad siły, tylko w miłości do Boga odnajdujemy lekkość i wytchnienie." - Przeczytałam cicho pod nosem, zmarszczyłam brwi. Nim się obejrzałam moja ręka wyfrunęła do góry.
- Tak, panno Brown?
- Em, przepraszam, ale to jest cytat, nie wiersz. Nasz materiał jest opracowany na poezji...
Nauczyciel podparł brodę na pięści przyglądając mi się w zupełnym milczeniu, klasa zamarła.
- Gratuluję spostrzegawczości, Leslie - pokiwał głową. - Ale niestety muszę cię zmartwić. Poezja to nie tylko uczuciowe wierszyki mówiące o tragediach, przeżyciach czy szczęściu, a nawet opracowanych na pytaniach retorycznych. Piękno poezji możemy także odnaleźć w tak krótkich cytatach, trzeba tylko umieć znaleźć to piękno.
Spuściłam zażenowana głowę.
- Trzeba się wczuć w autora, trzeba poczuć jego intencję tych przemyśleń. Musimy stać się autorem, rozważyć za i przeciw jego uczuciom jakby były nasze - odezwał się znajomy głos z tyłu sali.
- Bardzo dobrze panie... - Schmitt spojrzał na małą karteczkę, która leżała przed nim. - Panie Carry.
Odwróciłam się nieśmiało w stronę pana Carrego.
- Wystarczy Nolan - zatrzymał na mnie wzrok zadziornie mrugając jednym okiem.
Uwielbiam to opowiadanie <3 Coś czuję, że ono będzie wyjątkowe.
OdpowiedzUsuńOpis o tym, jak Nolan i Leslie byli dziećmi był taki przyjemny. Wtedy życie było takie beztroskie...
AAA!!! Mam nadzieję, że Nolan rozpoznał w końcu "pannę Brown" :D
Czekam na następny :)
Szczerze mówiąc, to to opowiadanie chyba nawet podoba mi się bardziej niż "The worst nightmare is a life". Twój styl znacznie się poprawił :)
OdpowiedzUsuńKiedy Nolan nie poznał Leslie autentycznie zrobiło mi się jakoś przykro. To okropne, gdy ktoś, kto znaczył dla Ciebie wiele, po prostu Cię nie poznaje. To tak jakby kompletnie o Tobie zapomniał, jakby było się dla niego niczym...
Podoba mi się fragment, w którym opisałaś scenę z pająkiem. Taki zabawny i uroczy zarazem.
Ciekawe, jak wszystko potoczy się dalej, skoro Nolan I Leslie wylądowali w jednej klasie. Pozdrawiam!
Zacznę od krytyki. Nie odpuszczę, bo pomieszanie czasów mnie bardzo irytuje i jest błędem, który utrudnia czytanie i logiczne rozumowanie - "Pod głowę włożyłam sobie szmacianą torbę, którą noszę do szkoły." - powinno być "nosiłam". Może i główna bohaterka opowiada komuś właśnie historię z przeszłości i w tym momencie, gdy wypowiada te słowa, nadal do szkoły przychodzi z tą samą torbą, ale skoro cały tekst nie jest utrzymany w klimacie snucia opowieści sprzed kilku lat, to zestawienie dwóch czasów jest błędem.
OdpowiedzUsuńA mężczyzna na portrecie miał na imię Maria, a nie nazywał się Maria.
To teraz trochę pochwał. Po pierwsze bardzo mi się podoba, że postanowiłaś publikować rozdziały rzadziej niż na poprzednim blogu. Są teraz dłuższe, bardziej dopracowane, bo masz więcej czasu, żeby poprawiać błędy. Nie wiem, czy to właśnie z tego powodu o wiele przyjemniej się czyta, czy po prostu poprawił Ci się styl, w każdym razie jest o wiele lepiej.
Ciekawe, czemu Nolan nie pamięta głównej bohaterki. Może ma amnezję, jakiś uraz z przeszłości, a może po prostu był na tyle mały, że ta znajomość najzwyczajniej w świecie wyleciała mu z głowy. Nolan wydaje się jednak tajemniczy i jest w nim coś takiego, że od razu go polubiłam. Wyczuwam wątek miłosny....
Pozdrawiam
koszmar-na-jawie
b-u-n-t
Cos mi mowi, ze bedzie miala ciekawie na przyszlych lekcjach ;)
OdpowiedzUsuń