środa, 2 lipca 2014

To się zepsuło.

- Leslie! - Dobiegł mnie zapłakany krzyk mamy. - Obudź się proszę! - Szlochała jakbym umierała.
- Ju - odchrząknęłam. - Już, spokojnie - wstałam lekko się chwiejąc. - Jest dobrze - pocieszająco się uśmiechnęłam.
- Zdarzało ci się tak wcześniej? - Zapytał młody lekarz świecąc mi światełkiem w oczy.
- Nie - uśmiechnęłam się pocierając podrażnione oczy. Nolan. Wypadek. Postać cała w gipsie, w bandażach. Znowu zrobiło mi się słabo i gdyby nie doktor upadłabym.
- Usiądź - poradził.
- Mamo, co z Nolanem? - Załkałam jak mała dziewczynka.
- Później porozmawiamy - pogładziła mnie po twarzy biorąc się w garść.
- Nie! Chcę wiedzieć co się stało! - Krzyknęłam pełna furii. - Ten kretyn za daleko się posunął, a ja chcę wiedzieć co z nim teraz jest!
- Połóż się - lekarz delikatnie mnie posadził na łóżku. - Siostro? Proszę środki uspokajające!
- Jestem spokojna!
- Nie jesteś - uśmiechnęła się mama.
- Nie pozwól żebym zasnęła, ja muszę przy nim być - poprosiłam przez łzy. - Będę spokojna, obiecuję, ale pozwólcie mi go zobaczyć, posiedzieć przy nim - załamana schowałam twarz w dłoniach. - Jaki jest jego stan?
- Stabilny - odparła mama. - Ale ciężki.
- Co za idiota!
Nie może mnie zostawić, nie chcę znowu zostać bez przyjaciela, bez mojego Nolana. Jestem już duża, nie poradzę sobie. Nikt nie odwróci mojej uwagi od jego zniknięcia.
- Jeśli przeżyje tę noc, wszystko będzie w porządku - dodała. - Wiesz, że jest silny. Nie raz tego udowodnił.
- Mamo - jęknęłam. - Jeśli ta jego pieprzona nieśmiertelność już się skończyła? Jeśli teraz będzie coś gorszego niż amnezja?
- Chłopak z osiemnastki ma amnezję?! - Wykrzyknął doktor.
- Tak - odparła Jill, która również była w pomieszczeniu. - Coś nie tak?
- Czemu pani mnie nie poinformowała?!
- Bo pan nie pytał, a ja nie pomyślałam, jestem w szoku!
- Cholera - Zaklnął i wybiegł z sali.
- Co jest? - Przestraszyłam się wybiegając za nim.
Na korytarzu, dotąd spokojnym pojawiały się kobiety i mężczyźni w białych kitlach biegnąc do sali Nolana. Aparatury w osiemnastce zaczynały wariować, a jego łóżko zostało wywiezione w stronę windy.
- Mamo, co się dzieje? - Płakałam.
- Nie wiem, dziecko - przytuliła mnie do siebie.
Wyrwałam się z jej objęć i biegłam w stronę wywożącego łóżka.
- Gdzie go zabieracie? - Krzyczałam, lecz ludzie wydawali się głusi. - Co się dzieje! Powiedzcie mi!
Jeden z ratowników wziął mnie na ręce nie zważając na moje protesty.
- Nic mu nie będzie - pocieszał.
- Obyś miał rację - warknęłam.
Siedziałam jak na szpilkach obgryzając paznokcie, gdy do poczekalni wszedł lekarz pocierając nerwowo skronie. Podskoczyłam z siedzenia nie patrząc na tak samo zdenerwowane kobiety.
- Co z nim? - Wypaliłam. - Wyjdzie z tego? Z jego głową wszystko w porządku?
- Chcesz się z nim zobaczyć? - Smutno się uśmiechnął.
- Oczywiście! - Wybiegłam na korytarz. Stanęłam przed drzwiami przeznaczenia i nie wiedziałam czy doktor miał dobre czy złe wieści, nie poszedł za mną. - Nolan? - Chłopak był wpatrzony w sufit, nie poruszył się. - Nela - załkałam.
-Lisli? - Podbiegłam łapiąc go za zimną rękę. - Pamiętasz jak ci powiedziałem, że mam dla ciebie wspaniały prezent urodzinowy? - Kiwnęłam głową całując go w rękę. - To była lalka. Jedna z tych co były na topie. Strasznie ją chciałaś i wszystkie oszczędności wydałem żebyś ją miała.
- Pamiętasz... - Rozpłakałam się.
- Mówiłem ci - krzywo się uśmiechnął.
Dotknęłam swojego policzka jego ręką. Była tak przeraźliwie zimna.
- Jesteś kretynem, jak mogłeś coś takiego zrobić? - Krzyknęłam przez łzy.
- Chciałem cię pamiętać jaka byłaś - przymknął powieki. - Kocham cię, wtedy też cię kochałem, pamiętam.
- Ja ciebie też - rozpłakałam się wtulając się w sterylnie czystą pościel, którą był okryty. - Nolan?
W pomieszczeniu rozległo się przeciągłe pikanie. Spojrzałam na aparaturę obok jego łóżka, która pokazywała ciągłą linię.
- Nolan? - Poruszyłam jego dłonią. Spojrzałam na aparaturę. - Nolan?! Nolan, nie wygłupiaj się! - Dotknęłam jego zimnej twarzy. - Nolan! - Płakałam.
Do środka wszedł lekarz.
- Leslie, chodź ze mną - wyciągnął w moją stronę dłoń.
- To jakaś pomyłka! Ta maszyna się zepsuła! - Otarłam łzy dotykając twarzy zastygłego Nolana.
- Nie jest zepsuta...
Wybiegłam z sali, aby jak najszybciej znaleźć się w ramionach mamy. Były w poczekalni, zapłakane. Jill była w stanie, jakiego nigdy u niej nie widziałam.
- Mamo! - Z płaczem rzuciłam się w jej objęcia. - Mamo, to jakaś pomyłka - szlochałam. - To nie może być prawda. Mamo... - Spojrzałam w jej czerwoną twarz. - Powiedz, że się pomylili... Proszę.
- Chciałabym - rozpłakała się wtulając się w moje ramiona.


A więc, nie będziecie zadowolona, ale to koniec! Koniec Nolana, koniec opowiadania. Wybaczcie...

Zapraszam na oczekiwanie-na-cud.blogspot.com jeśli nadal chcecie zostać ze mną na blogspocie ;)
Serdecznie dziękuję Wam za miłe komentarze i obecność ze mną, Leslie i Nolanem, jesteśmy wdzięczni. ;)