- Nie gap się tak na nich - szturchnęła mnie Zo.
Obrzuciłam ją morderczym spojrzeniem i znowu odwróciłam wzrok na Nolana, który pod ścianą obściskiwał się z Cassidy. Zacisnęłam pięści powstrzymując się przed wydarciem się na całą ulicę. Dlaczego tak reaguję? On nie jest kimś ważnym, wyjątkowym. To tylko Nolan, niech się bawi od tego jest młodość. Mimo tego czułam jak złość się we mnie burzy co raz bardziej, gdyby nie Zoey która pociągnęła mnie do bramki przed klubem rzuciłabym się na nich.
- Puść mnie - szybko wyrwałam się z krępującego uścisku.
- Spokojnie! Pamiętasz? Idziemy się bawić!
- Straciłam ochotę i zapał - mruknęłam.
- Hej! - Zo flirciarsko zamrugała rzęsami.
- Dokumenty - mruknął ochroniarz.
- Pierwszy raz ktoś nas o to pyta - roześmiała się.
- Nie ma dokumentów nie wchodzicie - przewrócił oczami.
Każdego wieczoru pewnie goni stąd miliony licealistów i znudziło mu się bawienie w różne gierki.
- One są z nami - Axel zarzucił nam ręce na ramiona.
- Axel, zapomnij - mruknął nasz oprawca.
Mój brat wyciągnął stu dolarowy banknot i włożył mu do tylnej kieszeni spodni.
- Ćśś - wyszeptał ochroniarzowi do ucha. - Idziemy!
- Daruj sobie - westchnęłam.
- Uśmiechnij się, wybawisz się dziś za wszystkie czasy!
- Miałeś iść do Cassie - przypomniałam.
- Ale przyszliśmy tu - uśmiechnął się.
- Skąd wie... Zo! Na cholerę żeś go tu sprowadzała?
- Żeby dał popalić temu kretynowi - spaliła się na twarzy.
- Mam was dość - wyminęłam ich i podeszłam do baru.
Po co oni chcą coś załatwiać jak on nic mi nie zrobił. Jest prawie dorosły (choć do tyłu dziesięć lat) może obracać sobie każdą pindę, a mnie to nie obchodzi. Dam mu popalić, chytrze się uśmiechnęłam. Złość i żal z każdą sekundą coraz bardziej rosną w rozpalonym wnętrzu, wystarczy jeszcze tylko jedna kropelka oleju, a smok wybuchnie.
- W czym mogę pomóc, ślicznotko? - Zapytał przystojny barman.
- W tańcu? - Słodko zapytałam kreśląc niewidoczne znaki na blacie.
- Em, przykro mi - podrapał się zmieszany po głowie. - Pracuję.
- Nie znajdziesz chwilki? - Przechyliłam zaniepokojona głowę.
Przerzuciłam włosy na plecy lekko odsłaniając ciało w ciekawym ubiorze. Jak na zawołanie chłopak zjechał wzrokiem na sam dół mojej sylwetki.
- Ile ty dziewczyno masz lat? - Uśmiechnął się.
Gestem przywołałam go żeby się nachylił.
- Ta noc jest moja. Nic nie ma znaczenia, a tym bardziej wiek... Ani czyny - uśmiechnęłam się.
Chłopak uśmiechnął się rozglądając się zakłopotany próbując ukryć rumieniec na twarzy.
- Mark! - Krzyknął na zaplecze. - Zastąpisz mnie na piętnaście minut?!
- Pewnie! Ale ani sekundy dłużej! - Odkrzyknął ktoś z pomieszczenia za barem.
- Zatańczy pani ze mną? - Lekko się ukłonił wystawiając dłoń w zapraszającym geście.
Roześmiałam się i niepewnie stanęłam na parkiecie obejmowana przez przystojnego chłopaka. Kątem oka zauważyłam Nolana przyglądającego się naszej dwójce. Barman był prawie o półtora głowy wyższy ode mnie jednak w jego objęciach czułam się bardzo dobrze. To odstawimy mały teatrzyk. Lekko się uśmiechając odwróciłam się plecami do chłopaka i zaczęłam rytmicznie ruszać biodrami, jego ręce oplotły mnie w pasie mocniej przyciągając do siebie. Przymknęłam powieki i pozwoliłam nieść się muzyce. Po chwili poczułam delikatny dotyk na szyi z lekkością odchyliłam głowę zanim dotarło do mnie co się dzieje. Barman delikatnie lecz stanowczo całował mnie w miejsce tak delikatne, że aż cała zadrżałam z rozkoszy. Powoli się odwróciłam do chłopaka, któremu oczy błyszczały z podniecenia. Mocno przywarłam do jego ust zatapiając całą złość w ten jeden, długi pocałunek. Czułam jego język delikatnie oplatający mój własny. Nim się zorientowałam jego dłonie powędrowały w dół mojej talii zatrzymując się dopiero przy granicy moich spodni delikatnie odsuwając materiał od mojego ciała. Odsunęłam się od niego delikatnie, lecz po chwili znowu mnie całował.
- Przecież tego chciałaś - zdyszany wyszeptał mi do ucha.
Spróbowałam kopnąć go w kroczę, ale byłam tak zakleszczona jego ramionami, że nie miałam żadnego pola manewru.
- Zostaw mnie - wymamrotałam spomiędzy jego ust.
Cicho się zaśmiał, ale nadal nie przestawał napierać na moje wargi.
Nikt na nas nie zwracał uwagi, wyglądaliśmy jak normalna para obściskująca się na parkiecie, nie obchodziło ich to co robimy.
Ugryzłam go z całej siły w wargę co spowodowało, że odskoczył ode mnie jak oparzony.
- Ty dziwko! - Warknął, a z jego ust sączyła się ciemna krew.
Światła zniekształciły koloryt i wyglądał jakby po brodzie ciekła mu smoła czarna jak noc.
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę wyjścia, gdy nagle poczułam ostre szarpnięcie za łokieć.
- Nigdzie stąd nie pójdziesz.
- Zakład? - Szybko wyrwałam się z uścisku.
Nic się już nie liczyło, poczułam ogromne ciepło na policzku aż się lekko zachwiałam. Uderzył mnie. Ten sukinsyn mnie uderzył! Nic się już nie działo, nic do mnie nie docierało, słyszałam stłumione dźwięki walki. Nie obchodziło mnie kto się bije, ani po co. Odpłynęłam.
- Leslie, proszę cię obudź się - zachrypnięty głos co chwilę powtarzał to samo. - Proszę cię.
Lekko uniosłam powieki, było ciemno. Przestraszona wyskoczyłam do przodu uderzając o dach samochodu. Całą twarz mi pulsowała, a głowa nie przestawała boleć. Spojrzałam na osobę siedzącą obok mnie.
- Nolan - wyszeptałam.
Poczułam jego ciepłą dłoń na policzku, przechyliłam twarz by wtopić się w ten wspaniały dotyk. Chłopak delikatnie głaskał mnie po policzku nic nie mówiąc. Moglibyśmy siedzieć tak godzinami. STOP! W jednej chwili podniosłam głowę, a oczy przeistoczyły się w małe szparki.
Cassidy i Nolan. Klub. Cassidy i Nolan!
- Zostaw mnie - odepchnęłam go i próbując wygramolić się z pojazdu omal nie wywróciłam się na ulicę.
- Leslie, nie jesteś w stanie wrócić do domu, choć odwiozę cię.
- Zadzwonię po Axela.
- Axel ci teraz nie pomoże.
- Jak to? - Zmierzyłam go nieufnym spojrzeniem.
- Jest na komisariacie - cicho odparł.
Walka. Klub. To Axel napadł na tego kolesia. A teraz siedzi przeze mnie - przez moją głupotę.
- Pobił tego kolesia - oznajmiłam nieobecna.
- Nie. Ja go pobiłem, ale Axel powiedział żebym cię zabrał i dokończył obijanie tej parszywej mordy za mnie. Co za szkoda, zabiłbym go.
- Co ci zależy? - Warknęłam.
W milczeniu patrzył na mnie nieodgadnionym spojrzeniem. Otworzył i zamknął usta chcąc coś powiedzieć. Odwrócił zmieszany wzrok.
- Bo cię kocham - wyszeptał.
O jejciu... Od razu przepraszam za spóźnienie i z góry przepraszam za kolejne, ponieważ wiem, że takowe będą. Ale po prostu jak kończę pracę o 21:30 - nic mi się już nie chce...
OdpowiedzUsuńBoże, z tego barmana to kawał dupka. Myśli, że jak ma odrobinkę urody to wolno mu wszystko? Jak ja nie lubię takich typów. Są pewne granice, których nie przekracza się, gdy druga osoba sobie tego nie życzy. I bardzo dobrze, że Axel i Nolan pokazali temu palantowi, gdzie jego miejsce w szeregu!
No to Nolan pokomplikował L życie. I to bardzo. Tylko po co obściskuje się z tą całą Cassidy? Mści się? Wzbudza zazdrość?
Bo jak tak, to dzieciak z niego -.-
Ciekawi mnie, co Leslie zrobi z jego wyznaniem. Bo jakoś nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że przyjmie je z uśmiechem na ustach i przejdzie z nim do porządku dziennego.
Pozdrawiam!