sobota, 10 maja 2014

Powrót do dzieciństwa.

Kolejne dni spędziłam w łóżku, nie dopuszczając do siebie zupełnie nikogo. Ojciec paręnaście razy wchodził do mnie i sceptycznie pytał:
- Kochanie.. Wszystko w porządku? Wiem, że nie lubisz gdy włącza mi się lekarz, ale martwimy się.. Chcesz porozmawiać?
- Nie. Muszę pomyśleć - za każdym razem odpowiadałam tak samo.
Myślałam i myślałam i nic nie mogłam wymyśleć. Chwyciłam za telefon wykręcając numer babci Nolana.
- Witaj kochana - serdecznie odezwała się zachrypnięta staruszka.
- Przepraszam, ale nie dam rady przyjść w weekend. Dorwało mnie jakieś choróbsko, nie ruszam się na centymetr z łóżka. Przepraszam bardzo.
- Wiem złotko. Nie martw się, mam już za ciebie zastępstwo.
- Skąd pani wie?
- A powiedz mi Leslie kto cię eskortował do domu?
- Nolan - wyszeptałam.
- Tak właśnie. Do nocy mi opowiadał o tobie i waszych problemach. I o tym jak bardzo się martwi twoim stanem zdrowia.
Nic nie odpowiedziałam. Zawsze miałam wspaniały kontakt z tą starą babuleńką, teraz czułam się strasznie skrępowana. Tak jakbym się spowiadała z naprawdę wstydliwego grzechu przed księdzem.
- Nie chcę ci truć... I nie odbieraj tego jako namowy, bo jestem jego babcią, ale odpuść mu, proszę cię. On też nie chciał cię zostawiać, Jill jednak jest uparta - roześmiała się staruszka. Dodała jednak całkowicie poważnie. - Pamiętasz jak pierwszy raz byliście na grzybach, a nasz kochany Nolan chciał wziąć do domu żmiję?
Pokiwałam głową, po czym zorientowałam się, że ona mnie nie widzi.
- Tak - zaszlochałam. - Rzuciłam się w jego stronę odciągając go na bok żeby jej nie dotknął bo jest trująca - roześmiałam się przez łzy.
Usłyszałam lekko skrzekliwy śmiech babci Nolana.
- Tak, a po powrocie do domu. Nolan chwalił się, że uratowałaś mu życie i że w przyszłości się z tobą ożeni, że będzie twoim menszem - powiedziała to tak jak Nolan mówił w wieku siedmiu lat. - A ty jego żoną bo się nim opiekujesz i nie pozwolisz na to by cokolwiek mu się stało.
- Naprawdę? - Cicho zapytałam.
- Tak - poważnie odpowiedziała.
Wyobraziłam sobie jej krzywy uśmiech gdy próbuje kogoś przekonać do swojej racji.
- Ale ja nie mogę zniszczyć tej przyjaźni, tej przyjaźni nawet już nie ma. Ja nie wiem czy chcę żeby powróciła.
- Musisz to czuć.. Musisz poczuć to po lewej stronie swojej klatki piersiowej. To serce ci podpowie co masz dalej robić. Nie duma, rozum czy godność tylko najwrażliwszy organ naszego ciała. To ono cię poprowadzi.
- Nie - wyszeptałam. - Nie jestem głupia, proszę pani.
- Wiem, że nie jesteś i wiem, że wybierzesz dobrze i że będziesz szczęśliwa dziecko.
- Będę - zaszlochałam.
- Leslie! - Dobiegł mnie głos mamy.
- Przepraszam, ale muszę kończyć.
- W porządku malutka.
- Pani Moll? - Cicho zapytałam.
- Tak dziecinko?
- Dziękuję pani bardzo. Za wszystko.
Odłożyłam telefon i powoli zeszłam na dół.
- Co jest? - Wychyliłam się zza balustrady.
- Masz gościa - uśmiechnęła się mama.
Zza jej pleców wyłonił się przystojny Nolan.
- Cześć - szeroko się uśmiechnął.
Złapałam się za włosy lekko je przygładzając. Chłopak cicho się zaśmiał spuszczając wzrok.
- Spokojnie, podobno widziałem cię nago - roześmiał się.
- HA HA.
- Dobra, spokojnie.
- Chodź na górę. - Spojrzałam na udawaną obojętność mamę. - Mamo, zrobisz mi herbaty, proszę.
- Pewnie słoneczko. Nolan, chcesz coś do picia?
- Nie dziękuję, ja tylko na chwilkę - posłał jej zniewalający uśmiech.
- Przestań to robić - warknęła kierując się na górę.
- Ale co mam przestać robić? - Zdziwił się.
- Czarować wszystkich dookoła.
- Ah, tak? Czaruję wszystkich? - Złapał mnie za dłoń.
- Wszystkich poza mną - słodko się uśmiechnęłam.
- Jak uważasz - delikatnie mnie puścił.
Opadłam już po raz trzeci na łóżko nie zwracając uwagi na stojącego w progu chłopaka. Po prostu stał i przyglądał mi się.
- Nie patrz się tak na mnie.
- Przyszedłem tu by spytać się jak się czujesz... Z tego co widzę nie ma tu twojego chłopaka, czyżby cię zostawił w potrzebie?
- Nie mam chłopaka. A u mnie jest bardzo dobrze. Dzięki, że mnie przyprowadziłeś do domu.
- Do usług - ukłonił się. - Jak to nie masz. A ten czerwony kolega. Brunet - wskazał na włosy. - Barczysty jak Axel. I nieziemsko przystojny - zalotnie zamrugał oczami jak niektóre plastiki z naszej szkoły.
Wybuchłam zadziwiająco głośnym śmiechem.
- To Kevin i nie jest moim chłopakiem.
- Niech ci będzie - machnął ręką. - Jestem tu jeszcze z jednego powodu.
- Słucham - oparłam się na łokciach.
- Masz jakieś nasze wspólne zdjęcia? - Zapytał całkowicie poważny.
Zastanowiłam się, oprócz tych, które ostatnio pocięłam musiały jakieś zostać. Wygramoliłam się spod kołdry wyciągając pudło z pamiątkami.
- Tu są - uśmiechnęłam się zachęcająco. - Co cię naszło żeby przyjść? Byłam dla ciebie okropna.
- No jak ostatnio - zmieszany potarł kark. - Jak ostatnio cię odwoziłem to powiedziałaś żebym przyszedł i że coś wymyślimy.
- Serio? - Szeroko otworzyłam oczy. - To chodź oglądamy!

2 komentarze:

  1. Coś mi się zdaje, że rozmowa z babcią Nolana bardzo wiele zmieni w podejściu głównej bohaterki do chłopaka. Od razu polubiłam tę staruszkę - zdaje się być bardzo zżyta z L. Ponadto bije od niej jakaś sympatyczna, pozytywna aura - jeśli w ogóle coś takiego można powiedzieć o postaci literackiej ;)
    W każdym bądź razie potwierdza się teoria, iż Nolan został zmuszony do wyjazdu przez matkę.
    Rozbawiła mnie anegdotka o grzybach wężu. Ach, cóż za cudne małżeństwo siedmiolatków xD
    Wizyta Nolana wywołała na mojej twarzy mimowolny uśmiech. To wspaniałe, że chłopak tak troszczy się o zdrowie Leslie. Cieszę się również, iż chce przypomnieć sobie chwile, które wspólnie spędzili. Najbardziej jednak jestem zadowolona z tego, że dziewczyna przystała na jego propozycję. Być może w końcu da mu szansę.
    A tak w ogóle - czyżby Nela był zazdrosny o Kevina? ;>
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo polubiłam babcię Nolana. To właśnie taki typowy przykład idealnej babcie, z którą zawsze można porozmawiać, która troszczy się o innych i sprawia, że w domu panuje przyjemna atmosfera. Dobrze, że Leslie ma z nią taki dobry kontakt. Ta rozmowa z pewnością pomogła dziewczynie.
    Nolan musiał być bardzo uroczy jako mały chłopiec. Zresztą teraz też jest cudowny, ale w zupełnie inny sposób. Wtedy był po prostu słodki. W ogóle według mnie 7-10 lat to wiek, kiedy chłopcy są najbardziej uroczy. Dziewczynki to co innego. One za to w tym wieku chyba najbardziej potrafią irytować.
    No i wreszcie Leslie dopuściła do siebie Nolana. Dobrze, że przywiózł ją do domu, gdy się źle czuła, bo to z pewnością był jakiś przełomowy moment.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie
    b-u-n-t

    OdpowiedzUsuń